©2008-2013 arabiasaudyjska.blogspot.com / Umm Latifa in Saudi Kingdom
ALL RIGHTS RESERVED / wszelkie prawa zastrzeżone
Kopiowanie i rozpowszechnianie artykułów, treści opublikowanych oraz zdjęć mego autorstwa bez mej zgody pisemnej zabronione.

Respect copy rights - they are protected.
Copying images, text published on the blog without a written permit from the author is forbidden, as well as removing name of the author and address of the blog from images published underneath. Do not commit cyber crime.


25 kwietnia 2011

Dżanadrija 2011

W zeszły czwartek zrobiliśmy wypad na coroczny festiwal kulturowo-kulturalny :)

Było wyjątkowo, albowiem:
a) od zeszłego roku (bodajże) można zwiedzać całymi rodzinami (wcześniej był podział na dni dla panów i dla pań) - co ma swoje plusy, jak i minusy (tłok taki, że starając się przedrzeć na teren festiwalu przez bramę wejściową już chciałam zawracać ;)
b) mnóstwo Saudyjczyków robiło zdjęcia - choć wciąż nadal bardziej przyjęte jest pstykanie aparatem wbudowanym w komórkę, to zauważyłam co najmniej dziesięć (!) kobiet z profesjonalnymi aparatami
c) nie dostrzegałam ani jednego religijnego policjanta, co na imprezach tego typu jest ewenementem
d) byłam świadkiem prawdziwego koncertu, no może nie rockowego ;), ale z perkusją (bębny i talerze), gitarą i jeszcze jednym instrumentem, którego niestety nie rozpoznałam albowiem byliśmy na wylocie, kiedy zadudniło, tłum zafalował i pan zaśpiewał...

Poniżej kilka filmów ustrzelonych mym aparatem - proszę wybaczyć brak profesjonalizmu kamerzystki. Zdjęcia później.

24 kwietnia 2011

prawo głosu!

zdjęcie: AN photo by Abdullah Bazuhair

22 kwietnia rozpoczęła się w Arabii rejestracja mężczyzn, pragnących wziąć udział w wyborach do władz municypalnych. Tylko mężczyzn, albowiem mimo obietnic władz - przez pięć lat nie zdołano wdrożyć w życie procesu "logistycznego" umożliwiającego oddanie głosu przez kobiety, a tym bardziej startowania w wyborach. Choć zainteresowanie ogólne społeczeństwa wyborami jest nikłe, Saudyjki zorganizowały się i rozpoczęły kampanię Baladi (Mój kraj lub Moje Miasto), domagającą się umożliwienia kobietom udziału w wyborach, którego - jak to z wieloma rzeczami w Arabii bywa - prawo im NIE zabrania. Według Chuluud al-Fahd, jednej z organizatorek, społeczeństwo jest w pełni gotowe na uczestnictwo kobiet w wyborach. "Uniemożliwianie nam udziału w wyborach nas nie powstrzyma i w końcu nam się uda!" - zaznacza Chuluud al-Fahd. "W 2005, stosunkowo niewiele kobiet posiadało karty indentyfikacyjne niezbędne do otrzymania kart do głosowania, i to była zasadna przyczyna uniemożliwiająca nam oddanie głosu w wyborach. Tegoroczna wymówka 'nie jesteśmy jeszcze gotowi' jest bezsasadna". Al-Fahd zaznacza jednak, że kampania "Baladi" ma na celu umożliwienie kobietom udziału w głosowaniu, a nie - startowanie w wyborach.
W ramach kampanii grupa kobiet pojawiła się 23 kwietnia w punkcie rejestracyjnym w Dżeddzie, gdzie zabroniono paniom wstępu do budynku oraz wyjaśniono, że decyzja o odebraniu czy jak kto woli - nieprzyznaniu kobietom prawa głosu nie zależy od przewodniczącego tamtejszej komisji. Kobiety w Chobar postanowiły uniknąć konfrontacji z władzami, i ograniczyły się do pozostania w samochodach przed lokalnym punktem rejestracyjnym.
W ramach protestu National Society for Human Rights (Krajowe Stowarzyszenie na Rzecz Praw Człowieka) odmówiło monotorowania tegorocznych wyborów.

9 kwietnia 2011

PIERWSZY RAZ: Saudyjczyk o sobie i Arabii

photo credit: L.Kofiah
Póki co, wersja oryginalna, tłumaczenie na polski - jak znajdę wolną chwilę, Lou zgodził się - odpowiedzieć na Pań(stwa) :) pytania - niestety tylko Ci, kórzy znają angielski mogą zadawać je - przez komentarze - ale uwaga! - do angielskiej wersji opublikowanej tu http://saudiarabiathrougthelens.blogspot.com/2011/04/saudi-man-about-himself-and-saudi.html!

Bismillahi ar-Rahmani ar-Rahim 

I came across a blog of Lou Kofiah not so long ago. What captured me first- was a wonderful design - no wonder - he IS a graphic designer, what impressed me more - was the way Lou writes and expresses his opinions. I decided to contact him through the contact form on his blog and boldly asked for an interview! He agreed and - believe me - he is professional and sticks to his word - I got the answers to my questions within a few days! He also sent me his photo - taken while he was skiing in Dubai! So, first time on the blog - interview with a SAUDI MAN!  

Umm Latifa: Lou Kofiah – a Saudi, a man, an artist, an architect, a graphic designer, a professional… Perfect English. A very good writer. This, let us call it - basic – information everyone can retrieve from your Haphazard blog… Can you tell us more about yourself, your upbringing, background, education? 
Lou Kofiah: I can honestly say that I came from a fairly average background. I lived in a half-Saudi home, like many others from Jeddah, and ‘am a byproduct of the Saudi public schooling system (from grade 4 all the way to college). I had my fair share of childhood drama, but none to the extent of labeling me a special case. I was very fortunate to have a very influential strong mother who was backing me up in every single experiment I went through (successful and failure alike), and it was a major contributor in the way I came to be. I can say that if it wasn’t for her, I wouldn’t be where I am right now.

7 kwietnia 2011

Kampania: Work is Worship

Stosunkowo niedawno na blogu pojawiły się artykuły (saudyjska żena za pultem, "trzymajcie się z dala od miejsc") dotyczące małego kroku naprzód - jaki odważyło się podjąć parę sklepów czy hipermarketów - głównie w Dżeddzie. Zatrudnienia kobiet na stanowiskach kasjerek. Wywołało to wśród wielu kobiet euforię, aczkolwiek szybko Rada Uczonych Seniorów ostudziła fatwą "trzymajcie się z dala od miejsc" - zapał. Niedawne doniesienia prasy, wskazują, iż fatwa - choć nie ustanowiła automatycznie przepisu prawnego w Arabii, wpłynęła na podejście właścicieli sklepów (nie mowiąc o wielu obywatelach Arabii) do "PROBLEMU": kobieta za ladą czy kasą. Wiele sklepów wstrzymało nabór nabór kobiet na stanowiska kasjerek, zaś niektóre dotychczas je zatrudniające - zamierzają podjąć się "reorganizacji"...  Saudyjki nie poddają się, oto kampania 'Work is Worship' zainicjowana przez Saudyjkę, Hana'ę Saleh al-Fassi - młodą saudyjską reżyserkę filmową.  





Na powyższym krótkim filmiku zrealizowanym przez Hana'ę, widzimy saudyjskiego ojca z synem płacącego za zakupy u młodego Saudyjczyka za kasą. Podjęcie się tej pracy przez młodzieńca wywołuje lawinę pochwał i gratulacji ze strony mężczyzny. Następnie ten sam, statecznie i miło wygladający pan widzi - w tym samym hipermarkecie - za kasą Saudyjkę (pada nawet z ust mężczyzny pytanie: - Jesteś Saudyjką?). Jak widzimy kobieta jest "przepisowo" ubrana oraz unika kontaktu wzrokowego z mężczyzną (co w Arabii jest znakiem tego, że nie jest zainteresowana interakcją z owymi), od którego otrzymuje ostrą reprymendę za podejmowanie się pracy w miejscu, w którym ma do czynienia z obcymi mężczyznami. (ps. u kobiet płacić mogą tylko kobiety lub "rodziny" - widzimy przy kasjerce napis "for families only" - termin "rodzina" obejmuje często w Arabii - same kobiety oraz kobiety ze spokrewnionymi z nimi mężczyznami; pan z synem powinien był skierować się do kasjera)

Rodzą się dwa pytania: dlaczego mężczyzna płaci u kobiety, skoro obok są kasjerzy - mężczyźni; czym różni się interakcja kobiety płacącej u kasjera - mężczyzny; a mężczyzny - płacącego u kasjerki kobiety. Na jakie zło wystawia się kobieta w miejscu publicznym, gdzie: zatrudnieni są stróże porządku (coś w rodzaju ochrony albowiem wygląd tych panów nie świadczy często o potencjale sił fizycznych), jak również pełno wokół "porządnych" muzułmanów.

I ps. bardzo ciekawy,  filmik obrazujący ten pewien Saudyjski paradoks  - na wesoło: 






5 kwietnia 2011

Umm Wanajjan - Amerykańska Beduinka, mama 14 dzieci. O Arabii.

Umm Wanajjan jest amerykańską żoną Saudyjczyka. Nazywa się „amerykańską Beduinką”, albowiem mieszka ze swym mężem i czternaściorgiem dzieci na pustyni! Oto, co mówi o swoim życiu, małżeństwie i macierzyństwie w Arabii Saudyjskiej.

Umm Latifa: Jak długo mieszkasz w Arabii? Kiedy, gdzie i jak poznałaś swego saudyjskiego męża?
Umm Wanajjan: Assalam alaikum wa rahmatullahi wa barakatuh (pokój z wami, miłosierdzie i błogosławieństwo Allaha). Mieszkam w Arabii Saudyjskiej od 26 lat. Przyjechałam w 1985 roku, w lutym, z moim maleńkim synkiem, Wanajjan’em. Miał wtedy 10 miesięcy i dopiero co nauczył chodzić. To było przeżycie (nie cierpię latać)!
Mojego męża ujrzałam po raz pierwszy, kiedy miałam 13 lat. Robiliśmy grilla z okazji 4 lipca i zaprosiliśmy znajomego rodziny, by do nas dołączył. Zapytał, czy może przyjść z kuzynem, który przyleciał z Kalifornii. Moja mama powiedziała: „Pewnie! Im więcej tym lepiej!”. Byłam wtedy dzieckiem i nie zwracałam na nich uwagi, ale mój mężczyzna twierdzi, że tego dnia wiedział, że spotkał swoją żonę :-D. Wpadał do nas zawsze, kiedy był w mieście, i kiedy skończyłam 15 lat, zapytał, czy nie wyjdę za niego za mąż. Zgodziłam się, więc poprosił o moją rękę moją mamę. Zgodziła się, wiec zapytał mego ojczyma, a ten się upił.

Umm Latifa: Ile lat miałaś, kiedy wyszłaś za mąż? Czy łatwo było wówczas uzyskać pozwolnie na małżeństwo z saudyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, czy w ogóle było wymagane?
 

3 kwietnia 2011

Obywatelstwo dla Saudyjek

czego oczekują i pragną Saudyjki - kampania na rzecz zagwarantowania pełni praw obywatelskich kobietom w Arabii zorganizowana przez "anonimową" (póki co?) grupę Saudyjek

2 kwietnia 2011

Lulu i Krakus!

Kilka dni temu w Rijadzie pojawiło się nam nowe centrum handlowe o wdzięcznej nazwie Riyadh Avenue, a w nim - wyczekiwany (z różnych powodów) Lulu hipermarket z produktami spożywczymi (mamy już jeden z ubraniami i elektroniką)
Choć nie cierpię nowych centrów handlowych - ma się wrażenie, że cały Rijad w nich się gromadzi i tłumy nerwowo wykańczają nie tylko mnie, ale i mojego męża, 
musiałam tam pojechać!
Toż Karolina, mieszkająca w Khobar, gdzie Lulu się wcześniej zakorzenił, powiedziała, że 
są w nim: korniszony Krakusa i kiszona kapusta! 
Jak nie pojechać?! 


Wyruszyliśmy późno - M. tego dnia pracował. 
Ale nic to. Dzieci wyśpią się dnia następnego. 
No i... 
Znaleziony przeze mnie w lokalnej gazecie adres nowego hiperkarketu okazał się być adresem 'starego'  Lulu z elektroniką. 
Zasięgnęliśmy tu języka, gdzie jest spożywczak. 
Kiedy dotarliśmy na miejsce było po 22...
Dzieci przysypiały, ale światełek było tyle (zdjęcia), że obyło się bez marudzenia. 
Moje ogórki i kapusta.  

Koszmar. Tłumy, tłumy, tłumy. 
Odniosłam też wrażenie, że przeniosłam się do Indii lub/i Pakistanu - Indusi i Pakistańczycy muszą uwielbiać Lulu! 
Na skraju załamania nerwowego, popychana wózkami - nie byłam w stanie zlokalizować ani ogórków ani kapusty! 
Wreszcie - hura! 
Krakus - jako żywy zjawił mi się przed oczami. 

Złapałam. 
Mały słoik. 
Prawie 17 Rijali. 
Product of Poland. 


A gdzie kapusta? 
Nie ma. Nie znalazłam. 
Ale i sił już nie miałam - nerwy na wyczerpaniu - na precyzyjne inspekcje pozostałych sekcji. 
Skierowałam się do kasy, w której w kolejce miejsce zajął M. 

Dotarliśmy do domu o północy. 
Dzieci padły. 
Zrobiłam sobie kanapkę. 
Otworzyłam słoik, walcząc z mocno przymocowanym wieczkiem. 
Ugryzłam. 
I co?  
I nic. 


- korniszony American Garden są o wiele lepsze!-
Smakowo, chrupiące, a do tego większe i tańsze. 

Zaaklimatyzowałam się! 

(forma (anty)reklamy nie zamierzona, subiektywne i szczere odczucia konsumentki;)

"Nie wierz w czyjeś zdanie, ani go nie przyjmuj, dopóki nie przekonasz się, że jest w pełni słuszne. Postępując inaczej wyrządzasz sobie krzywdę i daleki będziesz od poznania prawdy. Traktuj ludzi z czystym sercem, bez uprzedzeń, jak ktoś, kto chce zrozumieć i słuchać, by powiększyć swoją wiedzę, i przyjąć jeśli jest słuszna, a odrzucić, jeśli jest błędna". Ibn Hazm